Wśród tego całego zamieszania, krzyków, płaczących dzieci, bałam się,że Gosia nie podoła i nie będzie chciała wrócić do domu, ale ku mojemu zdziwieniu, pomachała mi i poszła. Zero całusa, zero tulenia. Złapała panią za rękę i poszła...
Przez 8 h siedziałam przybita w domu...łzy mi leciały, zastanawiałam się czy nie płacze, czy nie tęskni, czy je ładnie, czy z nerwów nie posika się pod siebie.
Kiedy nadeszła upragniona 14.30 byłam szczęśliwa,że mogę po nią iść.
Wyszła...pięknie uczesana, zadowolona. Opowiadała, cieszyła się.
A ja się poczułam jak niepotrzebna jej już istota...resztę popołudnia spędziłam z nią na kanapie przytulając się, nie mogłam się nią nacieszyć.
Jestem wypompowana, przechodzę dodatkowo przesilenie jesienne, martwię się innymi sprawami.
Nowy etap w życiu zaczęliśmy...
Dziś brak jakichkolwiek ćwiczeń, oprócz chodzenia do biedronki i lidla po kalosze i trapery :)
A.
śliczna i dzielna dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńTeż mam kalosze z Lidla i spodenki do biegania :D. Jaki masz kolor :D?
OdpowiedzUsuńkaloszki dla małej kupilam, widzialam te fioletowe damskie, mierzyłam, boskie są, ale fundusze nie pozwoliły na zakup
UsuńTen uśmiech rozpromienia nawet taką pogodę jak dziś:)
OdpowiedzUsuńNie martw się o nią,widać że to zaradna dziewczynka,a w końcu przyszedł by czas że musiałabyś wypuścić ją spod swoich skrzydeł:) Niech zdobywa świat:)
"Niech zdobywa świat:)" ladnie to brzmi :)
UsuńWyobrażam sobie jak Ci ciężko,na samą myśl,że miałabym rozstać się z moją Gosiaczką na dłuższy czas jest mi słabo. Mam nadzieję,że córka bardzo dobrze sobie poradzi i odnajdzie się w nowej sytuacji :)
OdpowiedzUsuńMyślę,że wszystkie Gosie sobie świetnie radzą i poradzą :)
Usuńtak właśnie,te Gochy to twarde babki i nie dają sobie w kaszę dmuchać :)
UsuńJa dzisiaj nie dałam rady iść. Tata wrócił w gorszym stanie niż synek wszedł do przedszkola ;) troche płaczu było ale moj Maly duzy synek jutro chce iść znowu :)
OdpowiedzUsuńChociaż nie jestem mamą,wiem co czułaś,bo calutki dzień przeżywałam pierwszy dzień w przedszkolu mojej chrześnicy. Chyba za mało wierzymy w te nasze pociechy,bo też dała radę i wróciła pełna chęci,żeby jutro znów tam pójść:)
OdpowiedzUsuńJaki słodziaczek malutki :)! Eh, ciężkie takie chwile rozstania mamy z dzieckiem, nie mam co prawda córci, ale czasami kiedy przyjeżdżam do domu widzę jak moja mama rozpacza kiedy wracam już do siebie. To bardzo ciężkie, zwłaszcza w takie ważne dni, np. jak rozpoczęcie roku szkolnego. Miłego dnia
OdpowiedzUsuńależ to trzeba się cieszyć, że tak szybko złapała dobry kontakt z panią i grupą (chociaż domyślam się że serce matki-polki boli). przyzwyczaisz się, ona się przyzwyczai i będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńmała staje się już niezależna także moja droga Agnieszko łezka w oku łezką, ale powinnaś być mega dumna z tego, że tak ładnie zaklimatyzowala sie w nowym miejscu - widać ze charakterek ma po mamusi - konkretna babeczka z niej rośnie ;)
OdpowiedzUsuńnie dziwię się że to był dla ciebie ogromny stres ale najwazniejsze że sobie poradziłaś ;***
OdpowiedzUsuńCzasami myślę, że dziecieki są dzielniejsze od nas i lepiej znoszą zmiany a my niepotrzebnie się tak wszystkim zamartwiamy...
OdpowiedzUsuńmoże tak jest,może ja do tego jeszcze nie dojrzałam.
UsuńOj tak... moja jeszcze nie idzie do przedszkola, ale kiedy zaczęłam pracować też czułam się jej nie potrzebna. Babcia, samodzielność...eh
OdpowiedzUsuń