22 czerwca 2017

Ćwiczenia w I i II trymestrze ciąży

Kiedy dowiedziałam się o ciaży nie brałam pod uwagę zaprzestania aktywnosći fizycznej, ruch jest dla mnie bardzo ważny, dzięki niemu wyciszyłam moje dolegliwości jelitowe, wyczyściłam sobie głowę z syfu i wyglądam lepiej.
W dniu kiedy zrobiłam test ciążowy, dostałam takiego kopa,że na wieczornym treningu ciągi wchodziły jak w masło. :)

I trymestr nie był łatwy. Do 11 tygodnia chodziłam senna i wiecznie rzygać mi się chciało. Dzień bez suchara był dniem straconym, poza tym chciałam aby zarodek się zagnieździł spokojnie, dlatego też ćwiczyłam kiedy czułam,że organizm ma energie i nie przesadzałam.  Po 12 tygodnia odstawiłam również tabletki na podtrzymanie ciaży, wróciła energia i wróciły treningi.
Ponieważ przez kilka lat trenuje z kettlami i znam swoje ciało, postanowiłam ,że zostanę przy tej aktywności. Zakładałam,że wytrzymam do 7 miesiąca, ale życie swoje zeryfikowało.
Treningi układał ze mną mój trener na podstawie moich sugestii. Ustalaliśmy co mogę robić a co lepiej odstawić. Tym sposobem zostałam przy smerfowych wagach ketli 6 i 8 kg. To w zupełności wystarczało do godzinnego treningu. Wychodząc z sali nie czułam zmęczenia a przyjemne pobudzenie. Z czasem ciało samo poinstruowało mnie do tego,że w ciąży zdecydowanie lepiej sprawdza się girja jak hardstyle.
Na tapecie głównie rządziły swingi, cleany,pressy,pushpressy, przysiady, aureole wokół głowy. To łączyliśmy w różne combo. Czasami dochodził trening z TRX co w przypadku zdrowej ciąży jest jak najbardziej ok.



W międzyczasie udałam się do fizjoterapeuty na spotkanie odnośnie rozstępu mieśni prostych brzucha, w ciąży ta wada dotyka każdą ciężarną, mięśnie muszą zrobić miejsce rosnacemu brzuszkowi, po porodzie bardzo istotne jest zajać się zamykaniem rozstępu, najlepiej już w połogu.
Po pierwszej ciaży nie wiedziałam tego, mój brzuszek bardzo długo nie był taki jaki bym chciała, myślę,że gdybym posiadała tą wiedzę którą mam dzisiaj, zupełnie inaczej by to wyglądało. 
Fizjoterapeutka nauczyła mnie jak napinać mieśnie dna miednicy, które są mega ważne (ale o tym może w kolejnym poście? ) Po zdobytej wiedzy nauczyłam się uruchamiać MDM w treningach.

W czerwcu zrezygnowałam już z kettli, zdarzyło się parę gorszych dni, nie chciałam się całkiem dowalać. Ciaza to tak specyficzny okres,że nie warto robić coś ponad siły, czyli miesiąc przed założeniem sobie celu upadłam,ale myślę,że i tak fajnie to poszło.

Od tego momentu wszystkie treningi ukierunkowałam na ogolną mobilność,sprawność i wzmacnianie mięśni mdm (rozlużnianie planuije od III trymestru).

Uruchomiłam niezbyt lubiane przez siebie ćwiczenia z udziałem YT, ale wiem,że na tą chwilę jest to dobre rozwiązanie.

Poniżej lista kanałów, którymi się wspomagam aktualnie.



Oprócz tego sama komponuje ćwiczenia z udziałem gum czy hantelek.
Tym sposobem dotarłam do 25 tygodnia, udało mi się jeszcze zaliczyć szlak górski i cały czas się ruszam i oby jak najdłużej :)

Wszystkim kobietom w ciąży polecam ruch, zdecydowanie zmniejszają się dolegliwości związaniem z bólem pleców, obrzęki nóg,i samopoczucie jest lepsze.

25 tc
Zapraszam Was do mojego FP i IG gdzie jestem częśćiej jak na blogu :)

Moj FB

Mój IG

28 kwietnia 2017

Odżywianie w ciąży - moja "dieta" w ciąży

Blog stworzyłam dla swojej motywacji w walce o powrót do formy po pierwszym porodzie. Minęło prawie 7 lat a ja znowu zostanę mamą po raz drugi :)
Cieszę się,że zostało to miejsce bo dalej będzie moją małą motywacją o powrót do formy.


Ta ciąża jest zupełnie inna (jak na razie - odpukać proszę) jak pierwsza.
Przede wszystkim przechodzę ją od 17 tygodni bez komplikacji. Czasami zastanawiam się kiedy w końcu poczuje jakieś kopniaki i czy aby na pewno wsystko jest ok.
Moje podejście do żywienia bardzo mocno się zmieniło. Mimo,że w pierwszej ciąży przytyłam jakieś 13 kg z czego do 20 tyg praktycznie nie tyłam, to miałam problem z powrotem do formy. Ciało było wielkie,mało jędrne, jednym słowem rozlazłe.
Aktualnie jestem jakieś...3 kg do przodu a przede mną jeszcze z 23 tygodnie. 
 Świadomości żywieniowej przez ostatnie lata trochę nabrałam i chcę to utrzymać w tej ciąży.

Jak zatem to wygląda u mnie? 

1. JEM REGULARNIE - Tak. To bardzo ważne. Czy jesteś w ciąży czy nie. Oczywiście w I trymestrze róźnie to bywało, przeważnie mój dzień zaczynał się od sucharów i wody. Okropne mdłości trzymały do około 10 tygodnia. Śniadanie mimo wszystko było podstawą po zjedzeniu sucharów ;) Tutaj rządziła owsianka z owocami lub jajka pod różną postacią. Im dłuższe przerwy w jedzeniu tym mdłości bywały coraz gorsze. Wieczorami było okropnie. Czasami musiałam wmusić w siebie kolacje bo wiem,że byłoby jeszcze gorzej.
Zachcianek na słodycze w I trymestrze. Brak.
Za to w drugim...jak najbardziej :D
Tak czy inaczej 4-5 posiłków dziennie to must have!

2. DOSTARCZAM ORGANIZMOWI NIEZBĘDNYCH WITAMIN I MINERAŁÓW. - Oprócz kwasu foliowego zdecydowałam,że dopóki wyniki są dobre nie będę łykać suplementów po konsultacji z lekarzem.
Trzymam się zasady unikania przetworzonej żywności, jedzenia nabiału typu jogurty naturalne,kefiry,serki wiejskie,twarogi półtłuste. Ryby (tu niestety wędzone, tuńczyki odeszły w odstawkę), jaja pod każdą postacią oprócz surowych :) dużo warzyw i owoców sezonowych, zdrowe tłuszcze (bogate w omega 6 np. olej lniany), ziarna ( ciemne pieczywo, mąki pełnoziarniste,owsiane,kokosowe.

3. STARAM SIĘ WIĘCEJ PIĆ PŁYNOW - Niestety to mój najwiekszy problem wiem,że powinnam pić cały czas, szczególnie,że mam problemy z pęchrzem, ale wciąz za mało tej wody. Walczę :)

4. NIE POPADAM W PARANOJE - Tak. Zdarza mi się zjeść pizze w knajpie, ciasto z cukrem, frytki. Nie chcę popadać w paranoje, ale też staram się trzymać fason. Co za dużo to nie zdrowo.

Organizm odrzucił sam z siebie parę produktów takich jak chociażby ryż biały czy makarony. Mój żołądek zwyczajnie cierpi po tym. Jem mięso jednak ostatnio na widok piersi z kurczaka totalnie odrzuciło mnie na drugą stronę sklepu. 

Myślę,że czas ciąży to idealny moment na zmiany w Naszym menu. Zdecydowanie łatwiej będzie Nam potem a przy okazji damy na prawde dobry wzorzec Naszemu dziecku. :)

Ciąg dalszy żywienia w ciąży na pewno jeszcze pojawi się.

29 listopada 2016

Kettle, przeprowadzka, praca, życie...

Bardzo dawno tutaj nie zaglądałam. Minął rok od ostatniego postu.
W zasadzie całkowicie odsunęłam się od blogosfery, czytania fit postów itp. Zostałam wierna tylko paru blogerkom.
Co przez ten rok wydarzyło się?
Jeszcze mocniej pokochałam kettle. Od lutego tego roku zaczęłam regularnie uczęszczać na zajęcia w Opolu. Poznałam bardzo fajnych ludzi którzy tak samo jak Ja, mają kettlowego świra. Każdy ze swoją historią, każdy inny, a jednak wszystkich łączy to samo.
Zaczęłam robić postępy w tym sporcie. Nabrałam większej odwagi,że mogę i potrafię, jeśli tylko chcę.
Rzeczy które stawały się nierealne, dzisiaj nie są żadną przeszkodą. Idę dalej i rozwijam się.
Cieszę się,że ta pasja została we mnie, że rozwija się i pielęgnuje ją.
Rok 2016 był dla Nas również rokiem bardzo przełomowym.
Z początkiem roku straciłam najwspanialszą osobę i bardzo bliską mojemu sercu. Mama mojego narzeczonego. Wierzyliśmy do samego końca,że uda się i tym razem,że udźwignie ciężar choroby. Niestety...w kwietniu spełniliśmy ostatnią wole mamy. Pojechaliśmy nad morze, w miejsce gdzie co roku jeździła, miejsce które kochała. Miejsce gdzie nigdy nie mogła znaleźć bursztynów, które rak bardzo szukała, kiedy rozsypaliśmy prochy,morze wyrzuciło dwa bursztyny. Była z Nami...

Kiedy zmagaliśmy się z żałobą, spadła propozycja sprzedaży Naszego mieszkania i kupienia większego. Długo szukaliśmy właściwego lokum dla siebie. Udało się.
Dzisiaj piszę z nowego mieszkania. Większego. Jaśniejszego.
Cała ta inwestycja również kosztowała Nas dużo stresu, nerwu i niepewności.  Mama na pewno byłaby szczęśliwa gdyby zobaczyła jak dobrze sobie poradziliśmy.

W międzyczasie zakończyłam współpracę jako opiekunka dziecięca, przebranżowiłam się na biurwę, jednak sytuacja w której się znajdowałam była mocno toksyczna,dużo nerwów kosztowało mnie ucieczka z tego miejsca. Kolejny raz zmieniam zawód. Tym razem na bardziej męski.

Jak widać, Rok był naprawdę mocno emocjonujący, w tym wszystkim ukojenie znajdowałam w ramionach ukochanego, siostrze i żelastwie. Sala, trener, ludzie tam, dodawali mi energii i siły. Podnosiłam się.

Taki to był rok. Ciężki,ale dobry mimo wszystko.



11 listopada 2015

Kiedy potrzebna mi zmiana...

Wydawało mi się,że ten etap nigdy mnie nie spotka,że będę sobie spokojnie żyć i trenować amatorsko w zaciszu domowym,że będę zdobywać po mału szczeble które sobie zakładam na drabinę i wspinać ku górze. Trochę się pomyliłam...



W ostatnim czasie moja drabina rozpiedala się delikatnie mówiąc...nie wystarczają jej domowe treningi w 15m2 pokoju. Nie robię postępów, spadam.
Nie potrafię postawić sobie poprzeczki, zablokowała się głowa, przez co moja sprawność i siła spada bardzo szybko.


Kiedy pojechałam na seminarium Kettlebell do Zielonej Góry nie czułam się ani krzty wypoczęta.
W dniu wyjazdu okazało się,że Nasze dziecko zachorowało, stanęłam w obliczu wyzwania czy jechać samemu autem 270km lub nie jechać i pozwolić by strach mną sterował. (spoko, wiem,że dla niektórych to pestka taka trasa). Pojechałam. Cała w stresie,ale zrobiłam to.
W zasadzie cały dzień nie jadłam wtedy, mój pierwszy posiłek był o 6.30 a kolejny dopiero włożyłam do gęby po 17.
Byłam zjebana jak pies, myślami w Opolu co się dzieje z moim dzieckiem i głodna jak skurczybyk.
Jednak atmosfera jaka tam była, ludzie i cała ta otoczka nie pozwoliła mi,na opadnięcie z sił. Krótki workout na koniec dnia był dla mnie lekkim wyzwaniem i mimo,że rzygać mi się chciało (z głodu oczywiście), byłam słaba jak pies, walczyłam do ostatniej chwili. Na tle tych zawodowców może nie wyglądałam jak supermen,ale dałam radę na swoim poziomie.

Wróciłam do domu. Do zacisza. Nie robię postępów. Zwyczajnie nie chcę mi się. Potrzebuje natchnienia. Potrzebuje ludzi. Potrzebuje powera bo nie potrafię samemu walczyć.
Z kettlami jest problem taki w Opolu,że ich nie ma....wiem,że chcę się w tej dyscyplinie rozwijać. To taki mądry sport :)

W sobotę, 14.listopada ruszają o dziwo testowe zajęcia z kettlebell dla kobiet. Idę. Mam nadzieje,że w końcu coś ruszy.

Nie chce stać w miejscu...

Myślę,że w pewien sposób wypaliłam się w pisaniu. Nie interesuje mnie już bycie tu na siłę. Nie zaszłam w blogowaniu na taki etap by komukolwiek było smutno,że nie daje swoich złotych rad treningowych czy dietetycznych. Nigdy zresztą nie czułam się osobą odpowiednią do tego. Doszłam do znośnej formy po ciąży dzięki swojemu uporowi.
Nie zamierzam tutaj robić happy endu i zamykać bloga bo chętnie tu wracam...:)


Żeby nie wiało nudą :P


16 września 2015

Kanały Youtube które używam do nauki techniki


Wszyscy wiemy,że odkąd zaczęłam ruszać dupskiem to dalej wykonuje to w domu. Ostatnimi czasy trochę priorytety mi się zmieniły i nie napierdalam jak durna (być może stąd ciągle ta sama sylwetka)
Gdzieś tam parę raz wyłoniłam się do ludu,ale,że ja dość wymagającym klientem jestem to w rezultacie dalej trenuje w zaciszu domowym.

Chciałam Wam pokazać kanały na YouTube z których czerpię wiedzę na temat techniki.
Myślę,że początkującym osobom które wchodzą na ścieżkę treningów z obciążeniem, przydadzą się.


PO TRENINGU <--KLIK

źródło: potreningu.pl

KFD <--KLIK
źródło: kfd.pl


ZAPYTAJ TRENERA <--KLIK
źródło: zapytajtrenera.pl


POWERWORKOUT <--KLIK

źródło: http://powerworkout.blog.pl/

źródło: wschodnia-sila.pl

Jeżeli masz ochotę, podziel się ze mną swoimi ulubionymi kanałami na YT

Get In Touch